Relacje, teksty »

Czas Adwentu. o. Maciej Konenc SJ

Czas  Adwentu

Słowo Adwent pochodzi od łacińskiego słowa adventus – przyjście, nadejście, zbliżanie się. Czas Adwentu rozpoczyna nowy rok kościelny. Jest to okres obejmujący cztery kolejne niedziele przed Uroczystością Narodzenia Pańskiego. Co roku liczba dni Adwentu jest inna. Dlatego najbardziej prawidłową odpowiedzią na pytanie: jak długo trwa Adwent? jest odpowiedź: 4 niedziele (co wcale nie oznacza, że 4 tygodnie). Okres ten rozpoczyna się zawsze w niedzielę między 27 listopada a 3 grudnia, natomiast kończy się Wigilią Bożego Narodzenia 24 grudnia. Obejmuje więc od 22 do 28 dni. W tym roku 2017 będzie to najkrótszy czas Adwentu, bo rozpoczynamy go pierwszą niedzielą 3 grudnia.

 

Okres Adwentu ma dwie części

Pierwsza część tego czasu trwa od pierwszej niedzieli Adwentu w tym roku od 3 do 16 grudnia i ma przygotować nas na paruzję – czyli ostateczne przyjście Jezusa Chrystusa przy końcu czasów (por. Ap 22,20). To jest najbardziej właściwe znaczenie Adwentu, że tak powiem "prawdziwy Adwent" – oczekiwanie na rzeczywiste przyjście Jezusa Chrystusa w chwale, na końcu czasów. To jest właśnie to, co tak popularnie nazywamy "końcem świata" a tak naprawdę, właśnie na to czekamy i do tego się przygotowujemy. Pozwólcie, że zapytam: czy rzeczywiście na to czekamy? ...i do tego się przygotowujemy? Tak przeżywamy, co roku czas Adwentu? W takiej gotowości?

Wcale nie jest to tylko takie mówienie czy pisanie o "końcu świata", ale jest to rzeczywistość na jaką wszyscy z utęsknieniem czekamy. Z pomocą w tym czasie przychodzi nam jak zawsze Liturgia. Czekamy, oczekujemy, aż stanie się faktem to, co wyznajemy podczas każdej Eucharystii po przeistoczeniu. Na słowa kapłana: "Tajemnica wiary", ogłaszamy i wyznajemy, że "Chrystus umarł, zmartwychwstał, i powróci" lub innymi słowami: "Głosimy śmierć Twoją Panie Jezu Chryste, wyznajemy Twoje zmartwychwstanie i czekamy na Twoje powtórne przyjście w chwale". Tak, naprawdę, właśnie na to czekamy: na powtórne przyjście Chrystusa na ziemię – w naszym przypadku dokładnie do naszego miasta – do Wrocławia. Czekanie na to wydarzenie – to jest nieustający Adwent!

Natomiast rzeczywistość jaka nas otacza, szczególnie ta materialna, to wygląda mniej więcej tak: proza życia codziennego, pośpiech, zagonienie, brak refleksji nad sprawami duchowymi, praca i wydajność tej pracy, już od dawna chodzące po mieście "mikołaje" czy "śnieżynki" (bywa, że i renifery) z reklamami czy "anioły" z opłatkami (czyste robienie biznesu), dźwięk dzwoneczków sań, dające się słyszeć melodie kolęd we wszystkich galeriach, konsumpcja, gonienie za prezentami, choinką, różnego rodzaju kiermasze, jarmarki, przeceny, oferty, (pewnie nie wszystko wymieniłem) czyli ten świat, skutecznie jak widać odciąga nas od rzeczywistości, jaka naprawdę przed nami. A przeżywanie Adwentu to zupełnie co innego, powiedzielibyśmy nie z tego świata. Oczekiwanie na powtórne przyjście na ziemię Jezusa Chrystusa Pantokratora i bycie gotowym na to z Nim realne spotkanie. To jest najprawdziwsze i najbardziej głębokie znaczenie czasu Adwentu. I jak widać zupełnie nie przystoi, temu co na zewnątrz widać. Kto wie czy nie czytacie o tym, jakby o jakimś wydarzeniu "bajkowym" czy fantasy, albo jakieś Science fiction, że podobno ma przyjść Pan Jezus i na Niego czekamy. Czyż nie? Jak daleko odbiega rzeczywistość ta materialna, ta, która nas otacza, konsumpcyjna od duchowej? Jak wielka jest przepaść pomiędzy tymi dwoma światami?!

Dobrze że z pomocną w tym czasie Adwentu, dalej idzie nam Liturgia szczególnie Eucharystia. Konkretnie fragment z 1 prefacji adwentowej potwierdza charakter eschatologiczny tego czasu przygotowania do ostatecznego przyjścia Chrystusa, do paruzji, kiedy modlimy się słowami: "On przez pierwsze przyjście w ludzkiej naturze spełnił Twoje odwieczne postanowienie, a nam otworzył drogę wiecznego zbawienia. On ponownie przyjdzie w blasku swej chwały, aby nam udzielić obiecanych darów, których z ufnością oczekujemy". Na to przyjście daj Boże, że rzeczywiście oczekujemy.

Dalej trwając w tekstach Liturgicznych i korzystając z 3 Modlitwy Eucharystycznej po Przeistoczeniu kapłan modli się tymi słowami: "Wspominając, Boże, zbawczą mękę Twojego Syna, jak również cudowne Jego zmartwychwstanie i wniebowstąpienie, oraz czekając na powtórne Jego przyjście, składamy Ci wśród dziękczynnych modłów tę żywą i świętą Ofiarę".

Moi Drodzy: jakby samo nasuwa się pytanie: czy my to jeszcze słyszymy? "czekając na powtórne Jego przyjście" czy rozumiemy i rzeczywiście tym żyjemy? Czy ta rzeczywistość nas jeszcze dotyka? I są to pytania, które nie mogą pozostać bez odpowiedzi, nad którymi nie możemy przejść obojętnie!

Jeszcze jeden ważny moment podczas każdej Eucharystii modlimy się takimi słowami po modlitwie "Ojcze nasz..." a przed przekazaniem sobie znaku pokoju: "Wybaw nas, Panie, od zła wszelkiego i obdarz nasze czasy pokojem. Wspomóż nas w swoim miłosierdziu, abyśmy zawsze wolni od grzechu i bezpieczni od wszelkiego zamętu, pełni nadziei oczekiwali przyjścia naszego Zbawiciela, Jezusa Chrystusa". Na co brzmi odpowiedź całego Kościoła: "Bo Twoje jest królestwo i potęga, i chwała na wieki". Także w tym miejscu stawiam pytanie: Czy ta rzeczywistość, o której mowa w czasie Eucharystii, przenika nas do głębi? Czy aby nie daliśmy się już owemu "zamętowi" zniewolić i pochłonąć? Wydaje się, że warto wziąć na poważnie pod rozwagę, gdzie tak naprawdę jesteśmy, i czy nie przyzwyczailiśmy się do bezrozumnego uczestniczenia w tym co święte? "Bo Twoje jest królestwo i potęga, i chwała na wieki". Rzeczywiście tak jest? Jezusowe Królestwo w którym żyjemy?

"Czy jednak Syn Człowieczy znajdzie wiarę na ziemi, gdy przyjdzie?" (Łk 18,8). Co tak naprawdę się z nami dzieje? Na co pozwoliliśmy temu światu – co z nami uczynił?! Pozwólcie, że sparafrazuję: "Tak Bóg umiłował ten świat, (ten, w którym żyjemy) że Syna swego Jednorodzonego dał, aby, każdy kto ma wiarę w Jezusa nie zginął, ale aby miał życie wieczne" (por. J 3,16). Co w nas z tego pozostało? Jezus za ten świat oddał życie, a ten świat nas "prawie zjadł", zawładnął nami i kształtuje po swojemu. Co się z nami stało!? Na co pozwoliliśmy?

 

Druga część Adwentu od 17 do 24 grudnia to już bezpośrednie przygotowanie się do Uroczystości Narodzenia Pańskiego. W tym przygotowaniu naszego ducha także bardzo pomaga nam Liturgia. Podczas Eucharystii doniośle brzmią słowa ostatniego proroka Starego Testamentu św. Jana Chrzciciela: "Przygotujcie drogę Panu, Jemu prostujcie ścieżki" (Mk 1,3).

W tym czasie uczęszczamy na roraty i w drugiej części Adwentu, bywa że jest Nowenna do Dzieciątka Jezus. Nowenna – czyli nabożeństwo podczas Mszy św. odprawiane przez dziewięć kolejnych dni, które bezpośrednio poprzedza Uroczystość Narodzenia Pańskiego. W tym całym czasie śpiewamy odpowiednie pieśni adwentowe, choćby taką, którą słyszałem i zapewne i Wy znacie:

 

"Gotujmy drogę Panu

Prostujmy ścieżki Jego

Przemieńmy swoje życie

Odwróćmy się od złego".

 

Między innymi tak przygotowujemy nasze serca do prawdziwego spotkania z Jezusem. Moi Drodzy: Czyż nie jest to bezrefleksyjne czy wręcz głupie – nie wiem jak opisać swoje oburzenie, kiedy słyszałem tę pieśń. Pytam o co w niej chodzi: mamy "przygotować drogę dla Pana i prostować Jego ścieżki"? Przecież Jego ścieżki i drogi są proste, tylko nasze są krzywe i pogmatwane. Mamy przygotowywać się przez prostowanie naszych dróg. Dlaczego bywa, że bezrefleksyjnie śpiewamy takie pieśni? Czy dlatego, aby pozostał rym "Jego – złego", fałszujmy rzeczywistość i śpiewamy bzdury? Pożal się Boże! Jak Jezus ma przyjść do tak bezrefleksyjnych Swoich Dzieci. Ale na całe szczęście dla nas, że przychodzi. Tylko jak wygląda to nasze bycie gotowym na spotkanie się z Nim, nasze prostowanie dróg, "odkręcanie" tego, co może już tak dawno, tak poskręcane, że aż sami tego nie widzimy, a przecież mamy Mu ułatwić przyjście do nas. Zachęcam oczywiście, aby śpiewać Jezusowi poprawnie i żyć tak jak śpiewamy: "Gotujmy drogę Panu, prostujmy ścieżki Jemu, przemieńmy swoje życie, odwróćmy się od złego".

Liturgia, szczególnie 1 prefacja o Bożym Narodzeniu, zachęca nas do umiłowania rzeczy niewidzialnych: "abyśmy poznając Boga w widzialnej postaci, zostali przezeń porwani do umiłowania rzeczy niewidzialnych". Mówi także o wymianie, o podzieleniu się Jezusa swoją boskością. Bóg-Człowiek, Jezus Chrystus przyjął ludzkie ciało, podjął nasz ludzki los; Bóg przyszedł do człowieka. Oto Boże Narodzenie staje się wielkim podniesieniem natury ludzkiej; skoro Bóg tak bardzo siebie uniżył, rodząc się jako dziecko – o ileż przez to wywyższył godność człowieka! I to wszystko uczynił dla nas, dla mnie. Czy tak naprawdę rozumiemy, co uczynił Bóg dla nas, co czyni Bóg dla mnie? Jak to jest wielkie!

 

Znaczenie Adwentu

Adwent, to czas radosnego i pobożnego przygotowania się do spotkania z Panem. Nie jest to jednak okres pokutny jak Wielki Post (tak bywało kiedyś!). Warto jednak powziąć stosowne postanowienia, wzmacniające naszą wolę, mając na względzie słowa Pana Jezusa: "uważajcie na siebie, aby wasze serca nie były ociężałe wskutek obżarstwa, pijaństwa i trosk doczesnych, żeby ten dzień nie przyszedł na was znienacka; jak potrzask" (Łk 21,34). Co prawda, ostrzeżenie to, dotyczy Dnia Sądu, ale czyż nie pasuje to idealnie do obecnego czasu, i trosk doczesnych czasu przed Bożym Narodzeniem? Adwent to taki czas, kiedy staramy się zrobić miejsce dla Boga w swoim sercu. Oznacza, to ni mniej ni więcej, tylko aby przyglądnąć się swemu sercu i wyrzucić z niego to, co zbędne, co przypałętało się z biegiem czasu, jak to się mówi taka "przydajka", bo może się przydać a tak właściwie nie przydaje się, tylko zaśmieca i jesteśmy rzeczywiście ociężali tymi zbędnymi rzeczami.

Obecnie cały czas trwania Kościoła można nazwać nieustannym "Adwentem"; oczekiwaniem na wypełnienie się czasów. Obecnie przecież pielgrzymujemy, jesteśmy w drodze, w oczekiwaniu. Nigdy nie wolno nam "przespać tego czasu", zagasić lampy naszych sumień. "Bądźcie gotowi!" jak mówi Słowo Boże (Łk 12,40). Niech nasza lampa adwentowa, nasz lampion zawsze nam świeci przypominając naszą gotowość na spotkanie z Panem (por. Mt 25,1-13).

Natomiast oczywiste jest, że Boże Narodzenie będziemy przeżywać na tyle, na ile godne było nasze przygotowanie w Adwencie. Takie święta jakie przygotowanie!

Niech Czas Adwentu będzie dla nas czasem większej modlitwy i refleksji, czasem, w którym uczynimy jakieś postanowienie adwentowe, czasem, który przybliży każdego z nas do Chrystusa. Owocności duchowej na ten czas.

o. Maciej Konenc SJ

Tworzenie Stron Poznań Agencja Reklamowa Poznań